1. Wyspa Księcia Edwarda: wycieczka z przewodnikiem z Anią z Zielonego Wzgórza. Odkryj to, co najlepsze na Wyspie Księcia Edwarda podczas wycieczki w małej grupie z Charlottetown. Poznaj naturalne piękno wyspy, które było inspiracją dla słynnej powieści Lucy Maud Montgomery, Anne of Green Gables. Najmniejsza i najmniej ludna, lecz jednocześnie najgęściej zaludniona (w stosunku do powierzchni) prowincja Kanady, położona w Zatoce św. Wawrzyńca. Największym miastem prowincji jest jej stolica Charlottetown. Na terenie wyspy znajduje się Park Narodowy Księcia Edwarda, który obejmuje ochroną wiele obszernych plaż oraz piaszczystych wydm. Szczególną sławą cieszy się miejscowość Cavendish, w pobliżu której znajduje się dom z końca XIX w., znany jako dom Ani z Zielonego Wzgórza — bohaterki powieści Lucy Maud Montgomery. Ze względu zimną wodę oraz częste mgły, wyspa nie cieszy się popularnością wśród turystów nastawionych jedynie na kąpiele słoneczne i wypoczynek na plaży. Tytuł powieści Lucy Maud Montgomery o Ani z Zielonego Wzgórza, został błędnie przetłumaczony na język polski. W oryginale książka nosi tytuł “Anne of Green Gables”, a autorka słowo “gable” zastosowała w odniesieniu do spadzistego dachu domu, a nie okolicznych wzgórz. Przez lata w polskiej kulturze istniało jednak to Niedaleko Nowej Szkocji, w kierunku której jedziemy, jest mała wyspa. Jest to najmniejsza wyspa w Kanadzie. Jest najmniej ludna, a jednocześnie najgęściej zaludniona (aż 25 osób na 1 km2). Żeby tam się dostać przejeżdżamy przez Most Konfederacji, który łączy Nowy Brunszwik z Wyspą Księcia Edwarda. Most ma 13 km długości, prowadzi przez cieśninę Northumberlandzką i jest najdłuższym mostem na świecie przebiegającym przez zamarzającą zimą wodę. Niestety most jest płatny i to całkiem sporo jak na nieprzewidziany wydatek. Możesz wjechać na wyspę, ale nie wyjedziesz z wyspy bez zapłacenia za przejazd. Wyspa Księcia Edwarda jest przepiękna. Od strony północnej są wydmowe plaże, od południa są klify. Na wyspie urodziła się Lucy Maud Montgomery, autorka książki „Ania z Zielonego Wzgórza”. Akcja książki dzieje się właśnie na Wyspie Księcia Edwarda i dokładnie widoki jak z filmu otaczają nas dookoła, gdy jeździmy po wyspie. Wieczorem włączamy film „Ania z Zielonego Wzgórza” i już wiem, że gdy wrócimy do Polski będzie to jedna z pierwszych książek wypożyczonych przez Alicję w bibliotece. Podczas jeżdżenia po wyspie dowiedzieliśmy się, że właśnie kończy się połów homarów w tym roku. Z tej okazji w najbliższym czasie odbędą się różne festiwale. My niestety nie zostaniemy do tego czasu, ale wpadamy na pomysł zjedzenia homarów na obiad. Jeszcze ich nigdy nie jedliśmy, najwyższy czas spróbować, tym bardziej, że jest okazja do zjedzenia świeżych homarów. Pytamy się rybaków, gdzie możemy zjeść homara. Polecają nam jakiś sklep, ale my w końcu idziemy do restauracji. Na parterze restauracji jest sklep i można kupić homary i muszle do przyrządzenia w domu, a na górze jest restauracja. Jednak tam każą nam czekać 20 minut na wolny stolik, więc rezygnujemy. Pytamy gdzie jest tutaj druga restauracja i zostaje nam polecone jakieś miejsce. Jedziemy tam, a na miejscu okazuje się, że jest to miejsce polecane wcześniej przez rybaków i jest to sklep rybny z homarami i muszlami. W okolicy nie ma więcej restauracji… Na szczęście w sklepie sprzedają także gotowane homary, kupujemy więc 4 sztuki, oni łamią szczypce żebyśmy mogli to zjeść i jedziemy na piknik. Jest to lunch, który będziemy długo wspominać. Homary są przepyszne, a najpyszniejsze jest mięso ze szczypiec (w sklepie pytaliśmy się, które części homara się je – do tej pory byliśmy totalnymi ignorantami w kwestii homarów). Było cudownie: piknik z homarami nad oceanem Atlantyckim. Most Konfederacji w tle Most Konfederacji czerwone drogi i samotne domki nad oceanem taki malowniczy widok – domek pośrodku niczego – widzimy co chwilę wszystkie kościoły są drewniane i niewielkie skrzynie do połowu homarów kolejne skrzynie do połowu homarów wychodzę z homarami ze sklepu, za chwilę będzie pyszny lunch pierwsze dwa homary już na talerzach latarnia morska dom, w którym urodziła się autorka „Anii z Zielonego Wzgórza” dom Lucy Maud Montgomery to duża atrakcja turystyczna na wyspie; my trafiamy tutaj tylko przypadkiem Stary zamknięty kościółek. Konrad chwycił za kłódkę i odblokował drzwi, więc weszliśmy do środka. A.
Tłumaczenie hasła "Wyspa Księcia Edwarda" na ukraiński . Острів Принца Едварда jest tłumaczeniem "Wyspa Księcia Edwarda" na ukraiński. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Każdego roku Wyspa Księcia Edwarda przyciąga setki tysięcy turystów ↔ Щороку острів Принца Едуарда приваблює тисячі туристів.
obejrzyj 01:36 We're Getting Mutants in the MCU - The Loop Czy podoba ci się ten film? Wyspa Księcia Edwarda - prowincja Kanady składająca się z wyspy o tej samej nazwie i kilku znacznie mniejszych wysp, na której odgrywa się cała akcja. Odnaleźć można na niej miasteczko, gdzie rozgrywa się znaczna część serialu, Avonlea, a w nim Zielone Wzgórze, oraz największe miasto na wyspie, czyli Charlottetown. Opis Wyspa Księcia Edwarda jest jedną z trzech Prowincji Morskich i jest najmniejszą prowincją zarówno w ludności, jak i w powierzchni. Jest częścią ziem Mi'kmaqów i w 1700 roku stała się brytyjską kolonią, a w 1873 roku została uznana w Kanadzie jako prowincja. Jej stolicą jest Charlottetown. Wyspa ma kilka nieformalnych nazw: "Ogród Zatoki", nawiązując do krajobrazu rolniczego i bujnych terenów rolniczych w całej prowincji; oraz "Miejsce narodzin Konfederacji", odnosząc się do Konferencji Charlottetown w 1864 r. Znajduje się około 200 kilometrów (120 mil) na północ od Halifax w Nowej Szkocji i 600 kilometrów (370 mil) na wschód od Quebec. Składa się z głównej wyspy i 231 mniejszych wysp. Nazwa wyspy została wymyślona przez brytyjskich kolonistów, którzy nazwali ją na cześć Księcia Edwarda, księcia Kentu i Strathearn (1767-1820), czwartego syna króla Jerzego III i ojca królowej Wiktorii. Na jej krajobraz składają się rozległe pola, kamienne klify, rozległe plaże o białym piasku i wzniesienia. Lucy Maud Montgomery, urodzona w Clifton (obecnie Nowy Londyn) w 1874 roku, napisała około 20 powieści i licznych opowiadań, których akcja umieszczona jest właśnie na wyspie. Jej pierwsza książka o Ani, Ania z Zielonego Wzgórza, została opublikowana w 1908 roku. Przedstawienie muzyczne "Ania z Zielonego Wzgórza" odbywa się co roku na festiwalu w Charlottetown od ponad czterech dekad. Druga część, "Ania i Gilbert", miała swoją premierę w Playhouse w Victorii w 2005 roku. Faktyczna lokalizacja Zielonego Wzgórza, domu opisanego w książkach Montgomery'ego Ani, znajduje się w Cavendish, na północnym brzegu wyspy. Skorzystaj z okazji, aby zobaczyć wszystko, co ta wyspa ma do zaoferowania. Odwiedź dom Anne of Green Gables, zwiedź nadmorską wioskę, wybierz się na malowniczą przejażdżkę i odwiedź Dalvay by the Sea and Cavendish Cliffs Outlooks. Od kilku lat za sprawą Netflixa, „Ania z Zielonego Wzgórza” przeżywa odrodzenie. Książki Lucy Maud Montgomery są wznawiane, a przekład uwspółcześniony. Dzięki temu historię rudowłosej, nieco roztrzepanej dziewczynki mogą poznać i pokochać kolejne pokolenia. Moda na Anię Trend nie pozostaje bez wpływu na miejsce, w którym historia się toczy. Wyspa Księcia Edwarda kolejny rok z rzędu jest oblężona przez turystów. Zdecydowana większość z nich to fani cyklu o Ani oraz jej przyjaciół. Wszyscy chcą zobaczyć dom bohaterki, a także poznać miejsce, w którym dorastała twórczyni, Lucy Maud Montgomery. Wyspa Księcia Edwarda należy do Kanady od 1873 roku. Do jej głównych turystycznych miejsc należą niewielkie miasteczka: Charlottetown, Cavendish oraz Summerside i jest najbardziej zaludnioną prowincją całego kraju. I choć dom Ani Cuthbert faktycznie istnieje i podczas sezonu można go zwiedzać, o tyle Avonlea jest miastem fikcyjnym, wymyślonym przez pisarkę tylko dla potrzeb historii. Oprócz domu Ani z Zielonego Wzgórza, który jest wiernym odtworzeniem tego z powieści i filmów, na miejscu można zobaczyć dom, w którym urodziła się i wychowała autorka, a także jej grób. Ale Wyspa Księcia Edwarda to nie tylko „Ania z Zielonego Wzgórza”. Symbolem miasteczek są: Centrum Sztuki Konfederacji w Charlottetown, które powstało z okazji stuletniej rocznicy przyłączenia wyspy do Kanady, a także Most Konfederacji, który umożliwił rozwój turystyki w tym miejscu. Jak dotrzeć? Dom Ani Cuthbert położony jest w Parku Narodowym Wyspy Księcia Edwarda,. Obejmuje on zabudowania Cavendish oraz plaże, wydmy i klify z czerwonego piaskowca, a także słodkowodne mokradła. Na Wyspę Księcia Edwarda można dostać się na trzy sposoby. Samolotem z Halifax, Montrealu, Ottawy lub Toronto. Promem z Caribou w Nowej Szkocji do Wood Islands. A od 1997 r. na wyspę dostaniemy się Mostem Konfederacji łączącym to miejsce z prowincją Nowy Brunszwik. Kiedy? Zdaniem podróżniczych blogerów wyspę najlepiej będzie odwiedzić w środku lata. Umożliwiamy sobie wtedy kąpiel w morzu i korzystanie z pięknych i czystych plaż. 4 września z kolei rozpoczyna się słynny festiwal o nazwie „Fall Flavours”, który promuje kuchnię regionalną. Festiwal przyciąga nie tylko okolicznych mieszkańców, a także smakoszy kanadyjskiej kuchni z całego świata, a świętowanie trwa cały miesiąc. W październiku natomiast wyspa robi się chłodna, wietrzna i pusta. I choć ma to niewątpliwie swój urok, to miejsce w tym okresie zadowoli jedynie tych, którzy wolą cisze i spokój od masowej i zatłoczonej turystyki. W tym okresie może być jednak trudno o nocleg. Oficjalnie, sezon kończy się 31 października, a znalezienie wolnego pokoju, czy chętnych oferujących takie usługi może być jak na lekarstwo. Opracowanie: Kamila Gulbicka Źródło: Następnie udaj się do budynków rządowych na Wyspie Księcia Edwarda, oszałamiającym przykładem brutalistycznej architektury. Tutaj odwiedzisz zabytkowy dom Beaconsfield i Dom Rządowy Wyspy Księcia Edwarda, który dziś służy jako siedziba wicegubernatora Wyspy Księcia Edwarda.
Sady pełne dorodnych jabłoni i zielone łąki ciągnące się aż po horyzont. Lśniące w słońcu oczka jezior i czerwone plaże z malowniczymi klifami w tle. Witajcie na Wyspie Księcia Edwarda, w zaczarowanym świecie Ani z Zielonego Wzgórza, która podbiła serca milionów czytelniczek na wszystkich kontynentach. Wyspa Księcia Edwarda zapewne nigdy nie stałaby się tak sławna, gdyby nie Ania Shirley, bohaterka kultowej powieści „Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery. Odkąd gadatliwą piegowatą dziewczynkę z bujną wyobraźnią pokochały rzesze czytelniczek na całym świecie, każdego dnia ściągają tu tabuny jej fanów. Na miejsce dojeżdżamy jednym z najdłuższych mostów świata, 13-kilometrowym mostem Konfederacji łączącym ląd z tą uroczą kanadyjską wysepkę w Zatoce Świętego Wawrzyńca. Przejazd, niestety, jest płatny i jeszcze do niedawna kosztował 40 dolarów. Kanadyjczycy nazywają wyspę w skrócie PEI – od Prince Edward Island. Jest ona najmniejszą kanadyjską prowincją, choć najbardziej zaludnioną. Samochodem można ją objechać w kilka godzin, ale przyjechaliśmy tu nie po to, żeby zwiedzać w zawrotnym amerykańskim tempie, tylko w skupieniu poszukać śladów Ani Shirley. Na początek delektujemy się szumem fal, widokiem czerwonych plaż, jako że wyspa jest wulkaniczna, z klifami malowniczo opadającymi do morza. W niewielkim Charlottetown, będącym stolicą, wszędzie kuszą smażalnie ryb, grillowane sery i restauracje serwujące najlepsze pod słońcem homary i ostrygi będące lokalną specjalnością. Warto zajrzeć do takich knajp, jak Terre Rouge czy The Pilot House, gdzie zawsze mają pyszne frutti di mare. A na koniec należy spróbować pysznych lodów Cows robionych tylko z mleka tutejszych krów Jezioro Lśniących Wód Czas ruszyć przed siebie. Z mapą pobraną w punkcie informacyjnym kierujemy się drogą numer 13 na Cavendish i Zielone Wzgórze. To tam Ania, błąkająca się wcześniej po sierocińcach i rodzinach zastępczych, znalazła azyl, trafiając pod opiekuńcze skrzydła Maryli Cuthbert i jej brata Mateusza. Może nawet jechała z nim bryczką zaprzęgniętą w kasztankę tą samą drogą co my, kiedy po raz pierwszy wiózł ją ze stacji kolejowej do ich domu. Jakie to było dla niej ekscytujące. W powietrzu wirowały zapachy jabłoni, łąki gubiły się w dali na horyzoncie, a ptaki trelowały, jakby to był pierwszy dzień wiosny. Mateusz też rozkoszował się przejażdżką, choć jej urok psuły mu chwile, w których musiał się kłaniać spotykanym kobietom. Na Wyspie Księcia Edwarda bowiem panował zwyczaj kłaniania się każdej spotkanej osobie, niezależnie czy to znajomej, czy obcej. Przejeżdżamy przez gęsto zaludnione miasteczka, gdzie jak niegdyś ujadają psy, twarze ciekawskich wyglądają zza firanek przez okna, a mali chłopcy witają obcych okrzykami. Mijamy posiadłość Barrych na Sosnowym Wzgórzu i ich niewielki staw przemianowany przez Anię na Jezioro Lśniących Wód. Określenie czegoś tak pięknego, mieniącego się wszystkimi kolorami tęczy, zwykłym stawem wydało się jej szkaradne. Odtąd będzie tu częstym gościem Diany, córki Barrych, swojej najlepszej przyjaciółki… Jeszcze kilka zakrętów i jesteśmy na moście, na którym Ania zawsze zamykała oczy, tak bardzo bała się nim przejeżdżać. Wyobrażała sobie, że kiedy znajdzie się na środku, most złamie się jak scyzoryk. Ale bokiem zerkała, bo gdyby most się naprawdę załamał, chciałaby to zobaczyć… Potem oglądała się za siebie, szepcząc ledwo słyszalne słowa: „Dobranoc, kochane Jezioro Lśniących Wód!”. Bo zawsze mówiła „dobranoc” wszystkim i wszystkiemu, co lubiła, nie wyłączając ptaków, kwiatów, szemrzących strumyków… Na farmie w Avonlea Po dobrej godzinie wreszcie wjeżdżamy na nieduże wzgórze, z którego Ania zapewne po raz pierwszy zobaczyła swój nowy dom. Słońce już prawie zaszło, ale na zachodzie, na złotoczerwonym niebie zarysowała się ciemna dzwonnica kościółka. Niżej ciągnęła się mała dolina, a dalej łagodne wzgórze usiane przytulnymi ładnymi dworkami. Oczy Ani błądziły między nimi, aż zatrzymały się na jednym z nich. Biały dom z zielonymi dachami i wykuszami w tym samym kolorze stał nieco z dala od drogi, w obłoku kwitnących drzew. „To ten!”, wykrzyknęła, zgadując od razu. Angielski tytuł „Anne of Green Gables” sugeruje, że może tu chodzić o „Anię z Domu o Zielonych Szczytach” czy o „Anię z Domu o Zielonych Dachach”. Ale „Ania z Zielonego Wzgórza”, mimo nieścisłości tłumaczenia, tak się przyjęła, że nikt już nie odważyłby się tego zmieniać. Mamy wrażenie, jakby czas się zatrzymał i jakby za chwilę na skąpanym w promieniach słońca Zielonym Wzgórzu miała pojawić się Ania. Rzeczywistość miesza się z fikcją, to miejsce wygląda dokładnie tak jak w książce i wbrew naszym obawom nie trąci komercją. W muzeum, które tutaj stworzono na cześć Ani, udało się stworzyć tajemniczą aurę, więc czujemy dreszczyk emocji. Znajdujemy tu mnóstwo rzeczy znanych z książki Lucy Maud Montgomery, która nie tylko wymyśliła postać Ani, ale całe Avonlea, gdzie rozgrywa się akcja powieści, bo nie ma takiej miejscowości na żadnej mapie świata. Dla Ani jednak Avonlea była najcudowniejszą nazwą. Nie wiadomo, czy pokochałaby tę prawdziwą, brzmiącą dość zwyczajnie – Cavendish. Ruszamy na zwiedzanie powieściowej farmy Maryli i Mateusza Cuthbertów, którzy z obawą przygarnęli Anię do siebie, a na koniec pokochali jak rodzoną córkę. Zanim powstało tu Muzeum Ani, była tutaj posiadłość dziadków Lucy Maud Montgomery, która spędziła u nich większość dzieciństwa. Okazuje się, że miała wiele wspólnego ze swoją bohaterką: wczesne osierocenie (obie straciły rodziców), poczucie osamotnienia, wybujałą wyobraźnię i talent literacki, a do tego ciekawość świata i wielkie pragnienie, by być kochaną. Zaglądamy do stylowej jadalni, używanej przez Marylę Cuthbert tylko od święta, do kuchni i spiżarni z winem porzeczkowym, którym Ania, myśląc, że to sok malinowy, upiła swoją przyjaciółkę Dianę. Pokoik Ani na piętrze z wciśniętym łóżkiem i stolikiem nie dawał wielkiej swobody, za to okno z widokiem na sad i okolicę stwarzało duże pole dla wyobraźni. „Czyż to nie jest urocze miejsce?”, zachwycała się Ania. Ogromna wiśnia niemal dotykała domu, trawniki żółciły się od mleczów, a bzy w ogrodzie uginały się pod ciężarem fioletowych kwiatów. Można było upajać się zapachem ogrodów, za którymi ciągnęły się łąki pełne soczystej koniczyny i wyrastało wzgórze oblane ciemną zielenią sosen i jodeł… Aleja Zakochanych i gadające klony Dom na Zielonym Wzgórzu stał się najczęściej odwiedzanym miejscem na wyspie, a Ania jej najpiękniejszym symbolem. Czy ktoś potrafiłby zachwycać się tak jak ona urodą wyspy? Czy nadałby zwykłym rzeczom tak niezwykłe nazwy: Szum Wierzb, Dolina Fiołków czy Ścieżka Brzóz? Trzeba przejść się Aleją Zakochanych, też wymyśloną przez Anię, by dotrzeć do skrytego wśród drzew uroczego strumienia. Ania zawsze chodziła tędy z Dianą do szkoły, przemykając pod konarami klonów i słuchając ich szeptów. „Klony to naprawdę towarzyskie drzewa, wiecznie szepczą i szepczą do nas”, mawiała. Nawet dziś czuje się wszędzie ducha rudowłosej dziewczynki. Na polach golfowych, otwartych tuż obok jej muzeum, w sklepach z pamiątkami, gdzie można kupić kapelusiki w stylu Ani, a nawet jej perukę z długimi warkoczami. W Charlottetown zrobiono o niej dwa musicale: „Anne of Green Gables” i „Anne and Gilbert” – ten ostatni o rodzącej się miłości Ani i Gilberta Blythe, jej klasowego rywala ze szkoły w Avonlea, z początku bezskutecznie starającego się o jej względy. O mały włos portret Ani Shirley trafiłby na kanadyjską 10-dolarówkę. Ostatecznie jednak Bank Kanady odrzucił ten pomysł ze względu na fakt, że jest to postać fikcyjna. Chociaż Ania stała się niekwestionowaną królową Wyspy Księcia Edwarda, to można znaleźć tu mnóstwo innych atrakcji, świetne warunki do uprawiania sportów, urocze zakątki nietknięte ludzką ręką czy cudowne plaże z pasmami czystego piasku. Wystarczy puścić wodze wyobraźni, aby poczuć się jak w bajce. Tekst Elżbieta Pawełek 1/9 Copyright @ 1/9 Kanadyjczycy „miejsce na ziemi” Ani Shirley, czyli Wyspę Księcia Edwarda, nazywają w skrócie PEI – od Prince Edward Island. Tu urokliwe łowiska u brzegów French River. 2/9 Copyright @East News 2/9 Fioletowo-różowo-niebieski dywan łubinu, Clifton, Wyspa Księcia Edwarda. 3/9 Copyright @BEW 3/9 W filmie „Ania z Zielonego Wzgórza” z 1985 roku główne role zagrali Megan Follows i Jonathan Crombie. 4/9 Copyright @FORUM 4/9 Miejsce urodzenia Lucy Maud Montgomery: biały dom z zielonymi wykończeniami w chmurze kwitnących drzew przy Blue Heron Coastal Drive, New London. 5/9 Copyright @Getty Images 5/9 Ulica handlowa w centrum Charlottetown, stolicy Wyspy Księcia Edwarda. Co roku ściągają tu setki tysięcy fanów Ani z całego świata. 6/9 Copyright @East News 6/9 Powieściowa Diana Barry to najlepsza przyjaciółka Ani: zwykła, sympatyczna, dobrze wychowana dziewczyna. Kadr z filmu „Ania z Zielonego Wzgórza”. 7/9 Copyright @East News 7/9 Słynna herbaciarnia Avonlea Tea House, Avonlea Village, Cavendish. 8/9 Copyright @FORUM 8/9 Rybackie łódki przycumowane w Stanley Bridge Harbour, Wyspa Księcia Edwarda. 9/9 Copyright @BEW 9/9 Widok z latarni morskiej na wybrzeże Northumberland Strait, Wyspa Księcia Edwarda.
Wyspa Edwarda. 52°08′52″N 17°09′50″E. / 52,147778 17,163889. Wyspa Edwarda – wyspa o powierzchni 3 ha na Jeziorze Raczyńskim położona w woj. wielkopolskim w powiecie średzkim w Zaniemyślu . Nazwa wyspy pochodzi od hrabiego Edwarda Raczyńskiego, który w latach 1815–1845 był zarządcą gruntu na wyspie. Hrabia popełnił na
Wyspa Księcia Edwarda Wielu uważało ją za najpiękniejsze miejsce na ziemi. Wyspa stanowiła jedną z prowincji Kanady. Największym miastem było Charlottentown. panował tam zwyczaj, że trzeba było kłaniać się w drodze wszystkim, zarówno znajomym, jak i nieznajomym. Dobrze wiedziećWyspa Księcia Edwarda (Prince Edward Island) – najmniejsza i najmniej ludna, lecz jednocześnie obecnie najgęściej zaludniona prowincja Kanady. Obejmuje całą powierzchnię wyspy leżącej w Zatoce Świętego Wawrzyńca. Największym miastem prowincji jest jej stolica Charlottetown. Większość ludności, które zasiedlało tę kolonię było emigrantami z Anglii, Szkocji i Irlandii. Wyspa ma kształt zbliżony do podłużnego prostokąta oraz średnio rozwiniętą linię brzegową. Avonlea Fikcyjna miejscowość położona była na trójkątnym niewielkim półwyspie, wcinającym się w Zatokę Świętego Wawrzyńca, oblewanym z obydwu stron morską wodą. Do dworca w Szerokiej Rzece trzeba było dojeżdżać osiem mil (ok. 13 kilometrów). Na zachodzie na złotoczerwonym niebie rysowała się ciemna dzwonnica kościoła. Niżej roztaczała się mała dolina, a dalej ciągnęło się długie, łagodne wzgórze, usiane przytulnymi, ładnymi dworkami. Konserwatywna społeczność miejscowości była dobrze zorganizowana. Wszyscy mieszkańcy się znali i wiedzieli wiele o sobie. Szkołę prowadziła specjalna rada, która mianowała nauczyciela. O wyborze pastora decydowała cała społeczność. Przy parafii istniała szkółka niedzielna, której dyrektorem był pan Bell. W miejscowości istniała szkoła oraz poczta. W Avonlea działał także Klub Dyskusyjny, który zbierał się podczas zimy co dwa tygodnie, urządzał kilkakrotnie małe, bezpłatne przedstawienia czasem odbywał się wielki koncert, z którego dochód przeznaczany był dla czytelni. Białe Piaski Miejscowość położona niedaleko od Avonlea. Znajdował się tam hotel dla Amerykanów, którzy przybywali tam w sezonie. W oświetlonym, modnym budynku odbywały się koncerty charytatywne. W jednym z nich, jako deklamatorka, wystąpiła Ania Shirley. Gilbert po ukończeniu seminarium nauczycielskiego miał tam podjąć pracę. Carmody Najbliższa Avonlea większa miejscowość. Znajdowały się tam sklepy, w których zaopatrywał się Mateusz. Z czasem doprowadzono tam kolej, skąd można było podróżować do Charlottentown. Charlettentown Największe miasto na Wyspie Księcia Edwarda. Tam urządzano wiece podczas przyjazdu premiera Kanady. W miejscowości tej mieściło się seminarium nauczycielskie, do którego uczęszczała Ania, a także posiadłości panny Józefiny Barry. Podczas odwiedzin u niej, Ania i Diana odwiedziły wystawę przemysłowo-rolniczą, były na wyścigach konnych, odbyły przejażdżkę po parku, a także uczestniczyły w koncercie w akademii muzycznej. Ania czuła się tam obco i tęskniła za Zielonym Wzgórzem. Zielone Wzgórze Górował nad nim wielki i rozbudowany dom rodzinny Cuthbertów otoczony pięknymi sadami. Dość obszerny dom, stał z dala od gościńca, otoczony był obłokiem kwitnących drzew i odcinał się wyraźnie od przyległych lasów. Gospodarstwo położone było jak najdalej od sąsiadów. Majątek wybudował ojciec Mateusza Cuthberta. Dom jednak był idealnie widoczny z drogi. Na podwórzu było zielono, schludnie i ładnie. Z jednej strony domostwo otoczone było wysokimi, starymi wierzbami, z drugiej zaś - równo przyciętymi topolami. Kuchnia była pogodna i sterylna: „Okna kuchni zwrócone były na wschód i na zachód. Ze strony zachodniej, od podwórza, wdzierał się tu potok łagodnego, czerwcowego światła słonecznego; od wschodu zaś, gdzie rozweselał oczy blask białego kwiecia wiśni z sadu i zieleń lekko kołyszących się smukłych brzóz, pięło się dzikie wino”. Na parterze znajdował się pokój gościnny, zaś pokój Ani położony był na Ani Gdy Ania po raz pierwszy przekroczyła próg swego pokoju na poddaszu zobaczyła białe, otynkowane ściany, które wydały się jej boleśnie nagie i smutne. Podłoga była także goła, tylko pośrodku leżała okrągła, pleciona mata. W jednym kącie pokoju znajdowało się wysokie, staroświeckie łóżko o czterech ciemnych słupach, przeznaczonych do zawieszania kotary. W drugim kącie stał trójnożny stolik, a na nim czerwona, aksamitna poduszeczka do szpilek. Nad stolikiem wisiało maleńkie, podłużne lusterko. Pomiędzy łóżkiem a stolikiem mieściło się okno, przybrane u góry śnieżnobiałą, muślinową falbaną, na wprost okna znajdowała się umywalka. Od pokoju wiał przerażający chłód. Po czterech latach Ania dokonała wielu zmian, na które Maryla, acz niechętnie, przystawała. Jej gniazdko stało się przytulne i miłe. Podłogę pokrywała ładna mata, u wysokiego okna spuszczały się, przyćmiewając światło, bladozielone, muślinowe firanki. Ściany obite były bardzo gustowną tapetą w bladoróżowe kwiaty jabłoni i przybrane kilku dobrymi obrazkami, ofiarowanymi Ani przez panią Allan. Honorowe miejsce zajmowała fotografia panny Stacy, przed którą Ania w dowód swego uczucia stale ustawiała świeże w Avonlea Był to biało otynkowany, niski budynek o wielkich oknach. Wewnątrz mieściły się solidne, staroświeckie ławki z pulpitami dającymi się otwierać i zamykać, których deski były wyżłobione literami i hieroglificznymi podpisami trzech pokoleń uczniów. Dom szkolny stał z dala od drogi; poza nim ciągnął się ciemny las sosnowy i strumień, do którego uczniowie i uczennice wstawiali rano butelki z mlekiem, aby pozostało do południa zimne i Sierot Znajdował się w Nowej Szkocji. Ania, przed przybyciem na Zielone Wzgórze, przebywała tam cztery miesiące. Opiekunowie byli tam dobrzy, jednak dziewczynce brakowała tam „imaginacji”. Wszystkie dzieci nosiły tam takie same ubrania. Sadowe Wzgórze Miejsce, gdzie położone było gospodarstwo państwa Barrych. Znajdowało się nieopodal Zielonego Wzgórza, dlatego Ania i Diana mogły za pomocą świecy i kartki przesyłać sobie przez okna wiadomości. Aleja Jabłoni - Odcinek drogi, nad którym sklepiały się dwa rzędy wielkich, rozrośniętych, na wiosnę osypanych białymi kwiatami jabłoni. Zasadził je przed wielu laty dziwak - rolnik. Nad głowami wznosiło się sklepienie śnieżnobiałego, pachnącego kwiecia. Panował pod nim łagodny, różowawy półcień, daleko zaś w głębi lśniło zabarwione purpurą wieczorne niebo niby wielka rozeta okna zamykająca nawę katedry. Gdy Ania przemierzała ją po raz pierwszy nazwała Białą Drogą Rozkoszy. strona: - 1 - - 2 -
Zanim Wyspa Księcia Edwarda stała się ukochanym domem Ani z Zielonego Wzgórza – tytułowej bohaterki cyklu powieści dla dzieci i młodzieży – była świadkiem wielu tragicznych wydarzeń Córka Bernadety Milewskiej - Nadia w stylizacji na Anię z Zielonego Wzgórza Elżbieta Koczar / MOK ŻoryPoznajcie Bernadetę Milewską, pochodzącą z Żor, która swoje życiowe szczęście znalazła na Wyspie Księcia Edwarda, tuż obok domu Ani z Zielonego Wzgórza. Prowadzi bloga Kierunek Avonlea i bada historię Lucy Maud Montgomery oraz jej książkowej postaci - Ani. - Życie samo pisze scenariusze zdarzeń, których sami lepiej nie moglibyśmy zaplanować. Oczekując na swój pierwszy wyjazd do Kanady, na warszawskim lotnisku kupiłam gazetę. Na okładce widniała postać Amybeth McNulty – aktorki z serialu o słynnej Ani Shirley. Przeczytałam artykuł z uwagą i sentymentem, a myśli same powędrowały w kierunku Zielonego Wzgórza. Syn natomiast, będący w stałym kontakcie z kolegami, powiedział akurat: „Mamo, mój znajomy jest na wyspie Księcia Edwarda”. Pomyślałam, że byłoby cudownie zobaczyć tę wyspę, o której w odległych czasach szkolnych czytało się z zapartym tchem. Tego punktu nie było co prawda w planie podróży, ale z niewiadomych powodów zaczęło mi coraz bardziej na nim zależeć. Książki Lucy Maud Montgomery czytałam w dzieciństwie, bardzo je lubiłam, a Ania - nie Andzia była moją pokrewną duszą - wspomina Bernadeta Milewska. Zobacz zdjęcia:Na miejscu okazało się, że jest szansa na odwiedzenie zakątków, w których toczyła się akcja powieści. - Z radością zaczęłam przeglądać informację na ich temat w Internecie. Natknęłam się na artykuł o Polce, która zamieszkała w sąsiedztwie Zielonego Wzgórza i prowadzi blog Kierunek Avonlea. Postanowiłam nawiązać z nią kontakt – to musiało być zrządzenie losu. Niestety podczas naszej wizyty na wyspie nie udało nam się spotkać. I tutaj nastąpiła seria niezwykłych zbiegów okoliczności. Okazało się, że ta Polka pochodzi z mojego miasta - Żor! A kolega, o którym wspominał mi mój syn, to siostrzeniec nowej znajomej! Kolejny raz odkryłam, jak mały jest świat, a jak wielka jest siła Internetu - tłumaczy dalej Bernadeta Milewska to żorzanka, która na co dzień mieszka w USA. Bada życie i twórczość Lucy Maud Montgomery. Jej największym marzeniem było odbycie podroży na Wyspę Księcia Edwarda. Niesamowity los sprawił, że Bernadeta właśnie tam odnalazła swój Wymarzony Dom – w samym sercu Cavendish, który jest pierwowzorem literackiego Avonlea. Polka jednak zawsze powtarza, że prawdziwe Zielone Wzgórze to jej rodzinny dom na Śląsku. Oto rozmowa, którą udało mi się przeprowadzić z Bernadetą Milewski z Błękitnego Księżyca nad Jeziorem Lśniących Wód. Czy nie brzmi to pięknie?Proszę, opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda z twórczością Lucy Maud Montgomery?Kiedy miałam 7 lat, „Anię z Zielonego Wzgórza” i „Anię z Avonlea” podarował mi, o wiele starszy ode mnie, kuzyn (tak, to nie pomyłka!), również żorzanin. Chodziłam wtedy do I klasy SP nr 3, był początek lat 80. ubiegłego stulecia i rzeczywistość PRL-u nie oferowała nam zbyt wielu atrakcji — puste półki, kolejki, stan wojenny i wszechobecną szarzyznę. W książkach Montgomery odnalazłam bardziej interesujący i działający na moją wyobraźnię świat, którego piękno wciągało mnie z każdą przeczytaną stroną. Te moje „ucieczki” z Żor na Wyspę Księcia Edwarda trwały do czasu, kiedy skończyłam 15 lat i rozpoczęłam naukę w elitarnym rybnickim Liceum im. Powstańców Śląskich. Seria o wiernej przyjaciółce z dzieciństwa nadal co prawda była w mojej biblioteczce, ale jej honorowe miejsce zajęły bardziej ambitne dzieła literatury polskiej i światowej. Pamiętam jednak dokładnie, że Ania pojawiła się ponownie w moim pierwszym dłuższym wypracowaniu po angielsku, którego tematem były miejsca, jakie chciałoby się odwiedzić w przyszłości. Moim numerem 1 była od zawsze Kanada, a dokładnie Wyspa Księcia Edwarda. Już po przeczytaniu pierwszego tomu powzięłam decyzję, że kiedyś tam trafię. Do teraz moja sąsiadka pamięta te dziecięce postanowienia i przyznaje, że nikt nie traktował ich najbardziej zaskoczyło cię w biografii autorki? Co ciekawego udało ci się odkryć?Cała biografia Montgomery to totalne zaskoczenie. Nie tylko dla mnie, ale również dla rzeszy czytelników i nawet krewnych pisarki. Dokładnie pamiętam krótką notkę biograficzną pojawiającą się w egzemplarzu „Ani z Zielonego Wzgórza”, który wprowadził mnie w świat Avonlea. „Przykładna żona prezbiteriańskiego pastora”, której życie było mało interesujące... Kiedy doktor Elizabeth Waterston na Uniwersytecie w Guelph próbowała w latach 70. zająć się Montgomery na poważnie, władze uczelni stanowczo odradzały jej ten krok — nikt nie miał pojęcia o tym, że największa spuścizna po Montgomery dopiero ujrzy światło dzienne. Dzienniki, bo o nich mowa, zawarte w dziesięciu obszernych tomach ukazały, jak trudne życie wiodła pisarka, która dała nam Anię. Miejscami trudno czytać zapiski z wyjątkowo trudnych chwil — jej ciągłe starania, aby nikt nie dowiedział się o chorobie psychicznej męża–pastora, wieloletnia walka z bostońskim Wydawnictwem Page, poważne problemy z najstarszym synem Chesterem, utrata w styczniu 1919r. kuzynki, a zarazem największej przyjaciółki, problemy finansowe po krachu na Wall Street i I wojna światowa, którą wrażliwa Maud przeżywała jakby toczyła się na jej własnych oczach przed plebanią w Leaskdale, w Ontario, w której zamieszkała po ślubie w 1911r. Co jest takiego w postaci Ani Shirley, że w jej historii zaczytuje się praktycznie cały świat? Co stanowi o jej sile? W końcu wpłynęła w dużym stopniu na całe twoje się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że siła Ani tkwi w tym, że przemawia ona do każdego czytelnika indywidualnie. Na tym polegał moim zdaniem geniusz Montgomery, że umiała stworzyć relacje z każdym czytelnikiem. Dlatego zaczytują się w jej książkach ludzie z całego świata. Dla mnie Ania to wakacje na ul. Konopnickiej w Żorach, zapach truskawek, czereśni i świeżych ogórków – z nią spędzałam każde wakacje. Ale dla Japończyków, których rzesze przyjeżdżają na Wyspę, to zupełnie coś innego. Nie ulega jednak wątpliwości, że Ania nauczyła nas wszystkich marzyć... A te marzenia w moim przypadku przybrały własne zupełnie niesamowita historia, Polka – w dodatku Żorzanka, zamieszkała na Wyspie Księcia Edwarda. I to w miejscu, które należało do rodziny Lucy Maud Montgomery. Jak reagują na Ciebie mieszkańcy wyspy? Czy są zmęczeni turystami?Tak, to co zdarzyło się w moim życiu, to prawdziwa bajka. Nasz dom znajduje się nad Jeziorem Lśniących Wód (tak, tym samym, którym zachwycała się Ania Shirley!), z widokiem na Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza i Złoty Brzeg. Jezioro to tak naprawdę staw Campbellów, krewnych Montgomery, do których mała (a później i starsza) Maud jeździła, aby poczuć ciepło matczynej miłości. Znajdowała je w objęciach cioci Annie Campbell, siostry przedwcześnie zmarłej matki – Clary. Tu bawiła się z kuzynostwem, które było z „rodu Józefa” (określenie to zostało pierwszy raz użyte przez kuzynkę Frederykę Campbell) i tu czerpała inspirację. Kiedy w 1904r. zaczęła pisać „Anię z Zielonego Wzgórza”, oczywistym wyborem na staw Barrych okazał się staw wujostwa Campbellów. Naprzeciw naszego domu na Wyspie stoi stateczny dom senatora Donalda Montgomery, dziadka pisarki, który stał się inspiracją dla Złotego Brzegu. Ziemia, na której znajduje się nasz dom, należała do senatora i pisarka widywała naszą działkę z pokoju, w którym czasem spała u dziadka. Nie zdarzało się to jednak zbyt często, gdyż o wiele częściej zatrzymywała się u cioci Annie po drugiej stronie jeziora. Obecnie dom cioci Annie jest Muzeum Ani z Zielonego Wyspy początkowo nieufnie podchodzą do obcych, choć oczywiście przyjaźnie odnoszą się do turystów. Turystyka to obok rybołówstwa i rolnictwa najważniejszy filar gospodarki Wyspy. Miałam wielkie szczęście, że wiele osób poznało mnie jako blogerkę — dzięki temu zawsze mogłam liczyć na większy kredyt zaufania niż typowy turysta. A teraz, kiedy mieszkam wśród nich, jestem częścią społeczności lokalnej. Czuję się nie tylko akceptowana, ale i bardzo lubiana. Moja córka Nadia Anne (to Anne to oczywiście po Ani) odgrywa czasem Anię w Muzeum, ja sama pomagam rodzinie Campbell w promowaniu pamiątek z Wyspy (Campbellowie poza Muzeum są właścicielami sieci sklepów Ani z Zielonego Wzgórza), a kiedy jest taka potrzeba, idziemy zapalić światło w hotelu na Złotym Brzegu dla turystów, którzy na ostatnią chwilę robią istotnym elementem w twórczości Montgomery jest natura, przyroda. Czy na wyspie rzeczywiście da się poczuć klimat opisany w książkach? Czy bieg czasu oraz nowa technologia wpłynęła mocno na krajobraz?Zdecydowanie tak! Według mnie Wyspa to jedyna nadal żyjąca bohaterka książek Montgomery. Te strumyki, gościńce, czerwone dróżki, pola, plaże, lasy, skały i Zatoka Św. Wawrzyńca nadal tutaj są i dzięki nim można się przenieść w czasy Montgomery. Część północnego wybrzeża zamieniono w Park Narodowy, zaś inny kawałek pejzażu objęto ochroną—po to, aby świat ukazany przez Montgomery można było zawsze odnaleźć na Wyspie Księcia Edwarda. Napisałaś kiedyś, że Lucy Maud Montgomery nauczyła nas marzyć. Ty natomiast pokazujesz nam, jak należy spełniać swoje marzenia. Proszę, opowiedz, jakie masz plany na najbliższą nadal inspirować ludzi, aby odgrzebali swoje dziecięce marzenia (jakiekolwiek mają). Dodatkowo przybliżam wszystkim wielbicielom Ani Wyspę — dzięki mojej współpracy z George’m Campbellem udało mi się sprowadzić do Polski sporo pamiątek z Wyspy Księcia Edwarda. Liczę, że kilka razy na rok będę nadal umożliwiała ich zakup. Poza tym oprowadzam czasem po Wyspie wielbicieli Ani — znam wszystkie miejsca, które zależy odwiedzić i te, które nie pojawiają się w żadnych przewodnikach. W najbliższych planach jest też praca nad kolejnym tomem pełnego wydania Dzienników Montgomery. Od 2016r. pomagam Jen Rubio, redaktorce wydań w przypisach do tej nowej pełnej publikacji. Mam także nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się ponownie zawitać do jak często przyjeżdżasz do Polski? Czy kiedy odwiedzisz Żory, będziemy mogli zorganizować spotkanie miłośników Ani z Zielonego Wzgórza?Kiedyś przyjeżdżałam co roku, ale od 2015r. niestety nie udało mi się przyjechać do Polski. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wszyscy spędzimy część wakacji w Żorach i być może uda się zorganizować wówczas spotkanie miłośników Ani Shirley. W międzyczasie zapraszam wszystkich na mój blog „Kierunek Avonlea” i na fanpage na Facebooku. Bardzo dziękuję za rozmowę, szczególnie, że łączą nas bardzoRozmowa i relacja - Elżbieta KoczarPOLECAMY PAŃSTWA UWADZE:Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień
Oferty lotów do: Wyspa Księcia Edwarda. Znajdź bilety lotnicze w jedną stronę lub loty powrotne do najpopularniejszych miejsc w regionie Wyspa Księcia Edwarda w najlepszych cenach. Charlottetown.3 151 zł za pasażera.Wylot śr., 17 lip, powrót śr., 24 lip.Lot powrotny liniami Lufthansa i Air Canada.Lot tam z przesiadkami: Lufthansa
Home Książki Literatura młodzieżowa Ania z Wyspy Księcia Edwarda Historie z Zielonego Wzgórza należą już do klasyki dziecięcej. Jednak tom "Ania z Wyspy Księcia Edwarda" rzuca na nie zupełnie nowe światło. W swojej ostatniej książce Lucy Maud Montgomery po raz kolejny przybliża znajomy świat Ani Shirley, jej rodziny i przyjaciół, lecz czyni to niespotykany dotąd sposób. To książka o wiele mroczniejsza od ośmiu pierwszych części cyklu. Składające się na nią opowiadania o mieszkańcach Wyspy Księcia Edwarda przeplatane są rozmowami Ani i Gilberta oraz wierszami pisanymi przez panią Blythe (niegdyś pannę Shirley) i jej syna Waltera. W utworach tych atmosfera dziecięcej beztroski łączy się z dylematami dorosłego życia. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,9 / 10 1999 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści
Zobaczylam Zielone Wzgorze, Avonlea, Wyspe Ksiecia Edwarda.. Zobaczylam czerwone drogi ktorymi sie zachwycala Ania Shirley, mieszkalismy tydzien u znajomych w Charlettown, przejechalismy sie po Summerside. Bylo przecudownie, chociaz stanowczo trzeba tam nam wrocic w ciagu lata. Kiedy wchodzilismy na Zielone Wzgorze myslalam ze sie poplacze.

Są miejsca na świecie, jak ludzie – widzimy je po raz pierwszy i mamy wrażenie, jakby czekały właśnie na nas. Od zawsze. Stajesz w takim miejscu, rozglądasz się dookoła i mówisz z całym przekonaniem: jestem stąd. Bo i w tobie, gdzieś w zakamarkach duszy jest wolny, nieskażony ludzką stopą skrawek, czekający aż zawładnie nim polityka zagraniczna nowego terytorium. W lewej komorze mojego serca powiewa od dwunastu lat flaga Wyspy Księcia Edwarda – Najmniejszej prowincji (Prince Edward Island) to wtulony w Zatokę Świętego Wawrzyńca patchwork zielonych farm, poprzecinanych pasmami łubinu i czerwonymi wstążkami dróg (drogi naprawdę są czerwone), oblamowany srebrzystobiałymi plażami i zanurzony w pianie Atlantyku. Do tego to niebo – jak wypucowane dla przyjezdnych! Nigdzie nie ma tak błękitnego nieba jak w Atlantyckiej kilka lat temu na wyspę można się było dostać jedynie promem z Cape Tormentine w Nowym Brunszwiku lub Digby w Nowej Szkocji. 40-minutowy rejs był dodatkową atrakcją, dawał czas na zwolnienie rytmu, szczególnie jeśli przejechało się prawie dwa tysiące kilometrów autostradą z Toronto. Na wodach cieśniny Northumberland czerwieniły się i żółciły kutry rybackie. Zachęcani przez pasażerów rybacy podpływali do promu, przechwalając się połowem. Potężne homary machały nam złowieszczymi odnotowuję z żalem, nie ma już promu. Na wyspę dostajemy się szybciej i odrobinę taniej (39 dolarów za osobowy samochód) imponującym Mostem Konfederacji wyrastającym z przylądka Jourimain. Most sam w sobie jest wart zobaczenia – 13 kilometrów szosy wsparte na potężnych filarach osadzonych w dnie oceanu. Ale trochę żal, szczególnie tym, którzy podróżują Hondą Civic i nie widzą wiele ponad półtorametrowymi, betonowymi zaporami chroniącymi ich wątłą blaszankę przed zmieceniem w otchłanie Atlantyku przez silne wiatry zatokowe. Do mostu zawieszonego 135 stóp ponad wodą nie podpłyną już poławiacze krabów. Ale ta 20-minutowa podróż między wodą a niebem pozwala nam odizolować się od świata rzeczywistego, od pracy, od niespłaconych kredytów i zjadliwego Księcia Edwarda nie jest dla wielbicieli mocnych przygód, nie ma tu luksusowych kurortów, rozbłyskujących neonami kasyn i modnych dyskotek. Są za to plaże – srebrzyste pasma czystego piasku odbijające się od czerwieni urwiska ponad nimi. Są łagodne pagórki z wijącą się między nimi szosą. Przez Wyspę jedzie się z przyjemnością – między ciemniejszą zielenią lasu połyskuje w słońcu błękit jeziora i zatoki. W oddali bieleje latarnia morska na cyplu czerwonych zieleń pastwisk przepięknie kontrastuje z bielą wiejskich, drewnianych kościółków i jasnymi kreskami płotów, którymi otoczone są pastwiska. Biało-czarne plamy krów na trawie, jak ułożone (i wyszorowane) dla malarzy i niedługiej podróży (na wyspie wszędzie jest blisko) dotrzemy do plaży – niektórzy rozłożą się z książką, niektórzy wybudują zamek z piasku, a jeszcze inni wypłyną kutrem z rybakami na „deep sea fishing”. Za 20-30 dolarów od osoby można zmierzyć się z morzem. Można złowić potężnego tuńczyka, makrele lub nawet rekina. Dorsza trzeba będzie wypuścić – są pod Księżnej Maud Dla miłośników twórczości Lucy Maud Montgomery Wyspa Księcia Edwarda to przede wszystkim dom rudowłosej sieroty z Zielonego Wzgórza. Choć wielu mieszkańców Wyspy oburzyło się, kiedy uśmiechnięta buzia z rudymi warkoczami stała się oficjalnym symbolem wyspy na tablicach rejestracyjnych, to trzeba przyznać słynnej gadule z niepospolitą wyobraźnią, że to właśnie ona rozsławiła maleńką PEI na cały świat. Ania Shirley była postacią fikcyjną, ale jej zachwyt i miłość do wyspy były wyrazem duszy Lucy Maud Montgomery. Prawdziwa też była farma Margaret i Davida Macneil (kuzynostwa LMM), która posłużyła pisarce za pierwowzór Zielonego Wzgórza. Prawdziwa była Aleja Zakochanych, Jezioro Lśniących Wód i Las Duchów – urocze zaułki w maleńkiej wiosce na krańcu Kanady, bliskie sercom milionów czytelniczek na całym świecie. Dla nich jedyna stolica wyspy Księcia Edwarda to nie Charlottetown, ale rodzinna wieś Lucy Maud Montgomery – Cavendish. (Nie, LMM nie urodziła się w Avonlea). Każdy kto wychował się na powieściach LMM nie opuści Cavendish bez odwiedzenia trzech to stare gospodarstwo dziadków pisarki – Lucy i Alexandra Macneil, w którym pisarka spędziła dzieciństwo i młodość. Niestety, nie ma już domu, który tak kochała, a z którego po śmierci dziadka tak gorliwie starał się ją wygryźć wuj John. Tu napisała Anię z Zielonego Wzgórza. Tu wracała (choć nigdy już nie przestąpiła progu tego domu), nawet gdy dziadkowie zmarli i nikt już nie witał jej w bramie. Zostały po nim tylko kamienne fundamenty. Ale pochylają się nad nimi te same stare jabłonie, pod którymi siadała młoda Maud, wokół biegną te same ścieżki. Tą samą aleją pod sklepieniem sosen i modrzewi biegła Maud do białego, drewnianego kościółka prezbiteriańskiego, w którym grała na organach. W ogrodzie spotyka się dwa rodzaje zwiedzających – jedni przechodzą szybko, czytają tabliczki informacyjne i popędzają drugi rodzaj. Ci drudzy poruszają się po posiadłości jak po świątyni, z namaszczeniem dotykają kamieni fundamentu, głaszczą korę drzew, ukradkiem chowają do kieszeni jabłko lub szyszkę. Na pamiątkę. Oglądają się znienacka, czy gdzieś nie wychyli się zza drzewa piegowaty duszek w sukience z bufiastymi tylko trzeba wstąpić do maleńkiej księgarni prowadzonej przez potomków Macneilów. Praprawnuk Lucy i Alexandra proponuje mi opowieść o życiu pisarki. Mnie?!Miejsce drugie: Z ogrodu wychodzimy aleją pod sosnami, przechodzimy za kościołem, wzdłuż łanów zboża i wchodzimy na uroczy wiejski cmentarzyk, gdzie pośród swych bliskich spoczywa Lucy Maud Montgomery. Nie ma pomników ani monumentów, jej miejsce spoczynku znaczy typowa pionowa płyta nagrobna. Na grobie rosną bratki, petunie, niecierpki – zwykłe kwiatki, które kochała. Ze wzruszeniem odczytuję na płytach cmentarza nazwiska znane mi z dzienników LMM – Macneill, Webb, Woolner, są mi bliscy jak rodzina. Zmawiam modlitwę za spokój jej udręczonej duszy. Dziękuję za jeden z siedmiu cudów mojego dzieciństwa – Anię z Zielonego ono, czyli trzeci przystanek, tuż za Wzgórze! Cel pielgrzymek z całego świata. Miejsce, gdzie zakochani z odległych zakątków globu przyjeżdżają, by przyrzec sobie miłość do końca życia. Ale bez obaw – to nie Las Vegas. Biały dom z zielonymi facjatkami otoczony jest słonecznikami i malwami, dalej budynki gospodarcze. Farma kuzynostwa Maud, ktora posłużyła jej za pierwowzór Zielonego Wzgórza została odkupiona przez rząd Wyspy, uczyniono z niej muzeum Maud i Ani. Z chwilą gdy przekraczamy próg domu, znów rozpływa się gdzieś granica między rzeczywistością a fikcją – w salonie maszyna do pisania Maud, przez poręcz krzesła w pokoiku na poddaszu przewieszona jest sukienka z… bufiastymi rękawami, „najbufiastszymi na świecie”. Naturalnym wydaje się pytanie małej dziewczynki: czy to w tym pokoju mieszkała Ania? Pelargonie w oknach, słoje w spiżarni – wszystko PRAWDZIWE. Opuszczamy domostwo w odpowiednim momencie, gwałtownie przywołani do rzeczywistości. Na podwórko zajechał właśnie autokar pełen japońskich turystów, za chwilę rozlegnie się klikanie i pstrykanie. Każdy garnek, każdy krzak pomidora zostanie na wieki utrwalony przez azjatyckich miłośników Ani Shirley i jej „rodzicielki”. Młodzi mężczyźni i dystyngowane japońskie starsze panie ze wzruszeniem wstępują na ścieżkę, którą „biegała” ukochana ścieżką uciekamy do Lasu Duchów, tędy gnała przed laty na skróty przerażona mała Maud, którą babka posłała na pożyczki do kuzynki. Tędy wysłała też po latach Anię na złamanie nogi. Las, choć niewielki, faktycznie sprawia wrażenie wymarłego. Wysokie, gęsto rosnące drzewa nie dopuszczają światła do poszycia, tylko połamane gałęzie i zszarzała ściółka. I może by nawet dało się w końcu dostrzec jakiegoś ducha, ale z oddali słychać klikanie i pstrykanie. Japończycy skończyli już zwiedzanie domu. Za to przed nami spacer w balsamicznym powietrzu i magicznym klimacie Alei Zakochanych, której imienniczki można dziś znaleźć w Polsce, Korei, Finlandii – wszędzie, gdzie mieszkają małe dziewczynki o romantycznych sercach. Aleja to około półtora kilometra drogi przez las. Przed laty prowadzano tędy mało poetyczne krowy na pastwiska. Wzdłuż strumienia, który zapewne pamięta imiona wszystkich bohaterek książek Lucy Maud. Pastwiska zamieniono dziś w pola golfowe, a Aleję Zakochanych pozostawiono… zakochanym. Wymarzone miejsce na romantyczny spacer, ustronne ławeczki i pokryte mchem zwalone pnie aż kuszą, by poddać się czarowi miejsca i zapomnieć na chwilę o panujących tu wiktoriańskich obyczajach. Ale po chwili pogonią nas z miejsca dorodne kanadyjskie komary i Japończycy, którzy właśnie zakończyli inwentaryzację Lasu i na nas, bo Cavendish to nie tylko Lucy Maud i Zielone Wzgórze (choć szczerze mówiąc, rudowłose lalki w każdym sklepie pamiątkowym nie pozwolą nam o tym zapomnieć ani na chwilę). To także zachwycający Park Narodowy, założony w 1937 dla uhonorowania więzi pisarki z jej rodzinną ziemią. Narodowy Park PEI rozciąga się na 40 km północnego wybrzeża wyspy i obejmuje rozsrebrzone, piaszczyste plaże chronione od cywilizacji przez rzeźbione wodą i wiatrem skały z czerwonego piaskowca. Po gorącym dniu na plaży pójdziemy na długi spacer drewnianą promenadą, ciągnącą się kilometrami przez wydmy porośnięte srebrnozieloną trawą i mokradła, zamieszkałe przez setki gatunków ptaków i zwierząt co jakiś czas, żeby wsłuchać się w niezwykłą muzykę przyrody wokół nas. Nasze zmysły przytępione łoskotem wielkiej aglomeracji potrzebują chwili, by wyłapać z otoczenia wieczorne nawoływania ptaków. Wokół nas z furkotem ścigają się ważki. Żaby przygotowują się do nocnego koncertu. Wracamy o zachodzie słońca, w oddali zaczyna błyskać światło latarni morskiej. Wspominam kapitana Jima i zagubioną Margaret. Na tle ciemniejącej wody mokradeł dobranoc mówi nam majestatyczna sylwetka czapli. Wyspa Dobrych LudziNa werandach letnich domków zbierają się ludzie, zajdzie gospodarz, żeby spytać czy nie potrzebujemy dodatkowych koców. Noce na wyspie, nawet w środku lata, bywają bogactwem naturalnym Wyspy Księcia Edwarda są jej mieszkańcy. Głównie farmerzy i rybacy, dorabiający sobie do niewielkiego dochodu wynajmowaniem kwater letnikom. Na wielu farmach stoi po kilka domków do wynajęcia. Zmęczony podróżnik może być pewien, że znajdzie w kuchennej szafce zapas kawy, herbaty i cukru. Kiedy podczas mojej pierwszej podróży na PEI zatrzymaliśmy się, aby zapytać o nocleg, gospodarz wysłał nas, żebyśmy wybrali sobie domek, który nam będzie odpowiadał. – A kiedy mamy zapłacić? – zapytaliśmy – Jak będziecie wyjeżdżać. Gdyby mnie nie było, zostawcie klucz i pieniądze na stole w formalności. Można rozłożyć się na leżaku na ganku, wsłuchać w świerszcze cykające zupełnie za darmo. Za nami purpurowo-różowy zachód słońca, jak na świętym obrazku, w oddali fale oceanu obmywają z pomrukiem czerwone skały, a tuż przed nami żaby rozpoczynają koncert w… Jeziorze Lśniących powie – kicz. Ja powiem – nic mi więcej do szczęścia nie spinelli Zdjęcia z lotu ptaka pochodzą ze strony też o Lucy Maud Montgomery

Nto8szw.
  • n9odqra8rq.pages.dev/90
  • n9odqra8rq.pages.dev/22
  • n9odqra8rq.pages.dev/54
  • n9odqra8rq.pages.dev/66
  • n9odqra8rq.pages.dev/1
  • n9odqra8rq.pages.dev/82
  • n9odqra8rq.pages.dev/44
  • n9odqra8rq.pages.dev/78
  • wyspa księcia edwarda dom ani